Miasto:
Tytuły: brak
Imiona: Khalessi Shae'evryn [czyt. Kalissi Szaiwren]
Nazwisko: Barethorn
Rasa: Człowiek
Status krwi + pieczęcie: krwi pół szlachetnej
Wiek Fizyczny: 23
Wiek Prawidłowy: 23
Bóstwo Opiekuńcze: Radiriv
Organizacja: -
Ekwipunek:
- przede wszystkim broń:
Brew - jednoręczny miecz dwusieczny o stosunkowo cienkim ostrzu; klinga została idealnie wyważona i wykuta z hartowanej stali, natomiast głowicę zdobi łeb wilka. Wroga nie powinna zmylić smukła głownia. Miecz jest wytrzymały i ostry, a w rękach Khalessi stanowi poważne zagrożenie.
Mizerykordia - sztylet miłosierdzia o ostrzu zdobionym motywem winorośli.
- wierzchowiec - klacz Śnieżka
- strój jeździecki służący również za lekką, skórzaną zbroję (opis w wyglądzie)
- płaszcz z kapturem, podbity wilczym futrem
- złoty medalik, prezent od brata
- kilka złotych monet w kieszeni
Umiejętności fabularne:
- jazda konna
- sztuka fechtunku: najlepiej posługuje się mieczem, ale potrafi walczyć również włócznią
- umiejętność posługiwania się bronią miotającą (łuk)
- czytanie i pisanie
- szybki refleks
- "koci krok" - skradanie się
Moce: Khalessi jest postacią niemagiczną.
Wygląd: Khalessi nie wyróżnia się wzrostem, mierząc nieco ponad 160cm. Twarz ma szczupłą, owalną i ładną, ozdobioną obsydianowymi oczami. Okalają ją proste, długie, kruczoczarne włosy, które kontrastują z jasną karnacją. Jednak oblicze jej szpeci uśmiech przesiąknięty ironią i pogardą oraz niewielka blizna przy górnej wardze.
Sylwetkę ma zawsze wyprostowaną, na ogół rozluźnioną. Rysują ją zgrabne mięśnie wyrobione podczas długotrwałych i wyczerpujących treningów.
Nosi strój jeździecki, z miękkiej skóry, służący również jako lekka zbroja. Każdy z elementów, poczynając od wysokich butów, przez miękkie spodnie do kaftanika podszytego futrem i ściśle przewiązanego rzemieniami, jest dopasowany. Takie odzienie nie krępuje ruchów podczas walki.
Jej biodra oplata pas, do którego z lewej strony przytroczoną ma Brew, a z prawej mizerykordię. Z łatwością może dobyć każdego z ostrzy. Dłonie przewiązane ma skórzanymi paskami, aby rękojeść się w nich nie ślizgała.
Całości dopełnia płaszcz, ciężki, podbity wilczym futrem, przypięty na barkach srebrnymi klamrami, które wskazują na zamożne pochodzenie właścicielki.
Charakter: O Khalessi mówi się - ta o czarnych włosach i czarnym sercu. I nie ma w tym ani krzty przekłamania.
Khalessi mimo młodego wieku cechuje się chłodem i szorstkością, wywierając nieprzyjemne wrażenie. Jest oszczędna w mowie. Bacznie przysłuchuje się każdemu słowu swego rozmówcy, by móc ewentualnie wykorzystać je przeciw niemu. Jest przebiegła, nieprzewidywalna i bardzo ostrożna. Wierna wobec pracodawców, gotowa wbić im nóż w plecy. Bądź w serce. Wszystko jedno. Zależy jej jedynie na własnych korzyściach i dobrze czuje się wśród osób jej podobnych.
Nigdy się nie waha. Nie zna litości ani współczucia. Nie dba o uczucia wyższe. Nie stroni od dobrej zabawy, alkoholu, burd oraz cielesnych uciech, lecz zdaje się, że miast serca ma kawał lodu. Drwi z uczuć innych i uważa je za słabość. Odznacza się arogancją.
Pomimo tego, niekiedy jej zachowanie, sposób mówienia czy bycia, świadczy o tym, że wychowała się w rodzinie o wyższym statusie społecznym. Paradoksalnie gardzi takowymi ludźmi i zadaje się z nimi tylko dla interesów.
Historia:
Khalessi przyszła na świat jak każde normalne dziecko i jak każdy noworodek darła się w niebogłosy. Matka nie zdążyła nacieszyć się swym maleństwem, ponieważ w kilka dni po porodzie zmarła na zarazę, jaka dziesiątkowała ludzi mieszkających w dzielnicy nędzy i brudu.
Stąd też wyprowadzono dziewczynkę, po którą zgłosiła się gwardia w postaci jednego strażnika, służącego jednej z pomniejszych, acz szlacheckich, rodzin. Był to dziw nad dziwy, mimo że wszyscy wiedzieli o tym, kto dziecko spłodził. Najstarszy z synów Barethornów pozwolił sobie poszaleć w burdelu i wyszło, jak wyszło. Zaś Pan ojciec postanowił pierworodnego pokarać, okrywając go hańbą posiadania bękarta.
Przyjęcie do szlacheckiej rodziny życia dziewczynce nie ułatwiło. Żona młodego lorda z niechęcią odnosiła się do córki, ojciec nigdy nie miał dla niej czasu i jedyne co, to rodzeństwo tolerowało ją jako-tako. Nadano jej dwa imiona, oba godne panienki Barethorn. Khalessi Shae’evryn. I jak na panienkę Barethorn przystało, otrzymała wykształcenie, lecz wraz z wiekiem, chłopcy szli uczyć się fechtunku, zaś dziewczęta zasiadały z igłą i kordonkiem, by wyszywać chustki. Co, jak co, ale dla Khalessi Shae’evryn nie istniała gorsza kara. Unikanie lekcji haftowania czy dworskiej etykiety wzięła sobie za punkt honoru. Z początku puszczała się w szalone galopy na swym gniadku, a potem podpatrywała z ukrycia lekcje walki swych braci. W efekcie zażądała od ojca podobnych zajęć, a była w tym tak nieugięta, iż zmęczony nieustępliwością córki lord zgodził się na wszystko, byleby tylko bękart dał mu spokój.
Lata mijały, Khalessi rosła i chowała się zdrowo, ćwicząc z braćmi fechtunek i strzelanie z łuku, udowadniając niejednokrotnie ponadprzeciętny talent w tym zakresie. W pojedynkach rozkładała swych braci na łopatki, a wówczas jej wzrok nabierał dziwnego wyrazu, lśniąc niezdrowo.
Przyszedł ostatecznie czas taki, kiedy dziewczyna poirytowana lekceważeniem macochy, pozwoliła sobie poszukać prawdziwej matki. Po ostrej wymianie zdań z żoną ojca, Khalessi zeszła do dzielnicy nędzy i brudu wszelakiego. Odszukała burdel, wypytała o dziwkę, która powiła dziecko – córkę, którą zabrano do zamku na Wzgórzu. Matki jednak nie dane było jej poznać. Od lat już nie żyła… Jednak dziewczynka nie była jej jedynym dzieckiem. Uczeń tutejszego kowala…tak – ten był synem nieboszczki…Synem. Starszym bratem Khalessi.
Wiele bezsennych nocy minęło, nim pół-lordówna zdecydowała się brata odnaleźć. Z początku Bronn, nie chciał wierzyć w jakiekolwiek pokrewieństwo miedzy nimi, choć nikt nie mógł zaprzeczyć, nawet on, sam, że byli podobni do siebie jak dwie krople wody. Niezależna i zbuntowana Khalessi spędzała ze swym plebejskim bratem coraz więcej czasu. A Bronn do prawych i dobrych nie należał. Nosił w sercu coś takiego, co również budziło się w dziewczynie. Dziwny mrok, dziwaczna chęć czynienia zła. I przede wszystkim gniew. Wykuł on w tajemnicy Brew - miecz dla Khalessi, by mogła zabijać nim swych wrogów. Była to chwila bardzo doniosła. Ogień z pieca padał na ich przejęte i podekscytowane twarze. W półmroku błyszczały obojgu czarne jak węgle oczy. Bronn zostałby niechybnie zakuty w dyby za wykonaną na boku robotę, a Khalessi za samą znajomość z uczniem kowala - zamknięta w zamku. Zresztą osiągnąwszy szesnaście lat, miała wkrótce poznać jakiegoś rycerzyka, który pojąłby ją za żonę. Tylko, kto zechciałby dziewczę, które nie znało ogłady, a zachęcić mogło jedynie nieprzeciętną urodą? Tak…była to chwila szczególna. Wiążąca rodzeństwo na całe życie. Bronn ujął dłonią twarz siostry. Khalessi nie protestowała, kiedy zaczął ją całować. Więcej – oddawała mu każdą z pieszczot. W półmroku, na kamienne posadzce kuźni, rozległ się brzęk klingi upadającej na podłogę…
Khalessi nie przychodziła do Bronna już tak często, a kiedy to robiła, rzucali miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nie, nie dziś. Więc jutro. Spotykali się po północy w ciemnej kuźni i kochali się zapamiętale. Oboje nosili Mrok w sercach, nie widzieli w swej miłości nic złego. Bynajmniej nie wynikało to z prostej niewiedzy… Działo się tak do momentu, kiedy wkrótce zostali nakryci przez starego kowala. Bronn zdążył jedynie dać siostrze medalik, który nabył specjalnie dla niej w dowodzie miłości – chorej, bo chorej – ale niezwykle namiętnej i gorącej. Dnia następnego został ścięty. A Khalessi wygnana.
Kolejne lata mijały. Nosząc zło w sercu i nienawiść w czystej postaci dla lordowskiej rodziny, która zburzyła jej świat, poprzysięgła zemstę. Długo podróżowała ostępami. Wszczynała burdy, nadużywała alkoholu, ale nigdy już nie zaznała kochanka, chowając czystą pamięć o bracie i co wieczór całując podarowany medalik. Trenowała walkę z własnym cieniem. Tańczyła z mieczem tak długo, dopóki nie zemdlała z przemęczenia. Niekiedy napadała na osamotnionych podróżnych, bawiąc się z nimi w polowanie. Gra ta polegała na rozbrojeniu ofiary, która wypuszczona w las, miała godzinę, by uciec łowcy. Khalessi bardzo podobał się strach w oczach swych ofiar. Zwłaszcza, kiedy błagały o litość… Nikomu nie udało się wyjść żywym z tej śmiertelnej zabawy, która setnie cieszyła dziewczynę. Krew plamiła ostrze Brwi. Krew, którą Khalessi smakowała, czekając jedynie na jedno – skosztowanie błękitnej krwi Barethornów…
Dodatkowe informacje i uwagi: Khalessi posiada złoty medalik, który nosi schowany pod ubraniem. Jest prezentem od brata i jednocześnie stanowi po nim pamiątkę. Ma dużą wartość duchową dla Barethornówny.
Tytuły: brak
Imiona: Khalessi Shae'evryn [czyt. Kalissi Szaiwren]
Nazwisko: Barethorn
Rasa: Człowiek
Status krwi + pieczęcie: krwi pół szlachetnej
Wiek Fizyczny: 23
Wiek Prawidłowy: 23
Bóstwo Opiekuńcze: Radiriv
Organizacja: -
Ekwipunek:
- przede wszystkim broń:
Brew - jednoręczny miecz dwusieczny o stosunkowo cienkim ostrzu; klinga została idealnie wyważona i wykuta z hartowanej stali, natomiast głowicę zdobi łeb wilka. Wroga nie powinna zmylić smukła głownia. Miecz jest wytrzymały i ostry, a w rękach Khalessi stanowi poważne zagrożenie.
Mizerykordia - sztylet miłosierdzia o ostrzu zdobionym motywem winorośli.
- wierzchowiec - klacz Śnieżka
- strój jeździecki służący również za lekką, skórzaną zbroję (opis w wyglądzie)
- płaszcz z kapturem, podbity wilczym futrem
- złoty medalik, prezent od brata
- kilka złotych monet w kieszeni
Umiejętności fabularne:
- jazda konna
- sztuka fechtunku: najlepiej posługuje się mieczem, ale potrafi walczyć również włócznią
- umiejętność posługiwania się bronią miotającą (łuk)
- czytanie i pisanie
- szybki refleks
- "koci krok" - skradanie się
Moce: Khalessi jest postacią niemagiczną.
Wygląd: Khalessi nie wyróżnia się wzrostem, mierząc nieco ponad 160cm. Twarz ma szczupłą, owalną i ładną, ozdobioną obsydianowymi oczami. Okalają ją proste, długie, kruczoczarne włosy, które kontrastują z jasną karnacją. Jednak oblicze jej szpeci uśmiech przesiąknięty ironią i pogardą oraz niewielka blizna przy górnej wardze.
Sylwetkę ma zawsze wyprostowaną, na ogół rozluźnioną. Rysują ją zgrabne mięśnie wyrobione podczas długotrwałych i wyczerpujących treningów.
Nosi strój jeździecki, z miękkiej skóry, służący również jako lekka zbroja. Każdy z elementów, poczynając od wysokich butów, przez miękkie spodnie do kaftanika podszytego futrem i ściśle przewiązanego rzemieniami, jest dopasowany. Takie odzienie nie krępuje ruchów podczas walki.
Jej biodra oplata pas, do którego z lewej strony przytroczoną ma Brew, a z prawej mizerykordię. Z łatwością może dobyć każdego z ostrzy. Dłonie przewiązane ma skórzanymi paskami, aby rękojeść się w nich nie ślizgała.
Całości dopełnia płaszcz, ciężki, podbity wilczym futrem, przypięty na barkach srebrnymi klamrami, które wskazują na zamożne pochodzenie właścicielki.
Charakter: O Khalessi mówi się - ta o czarnych włosach i czarnym sercu. I nie ma w tym ani krzty przekłamania.
Khalessi mimo młodego wieku cechuje się chłodem i szorstkością, wywierając nieprzyjemne wrażenie. Jest oszczędna w mowie. Bacznie przysłuchuje się każdemu słowu swego rozmówcy, by móc ewentualnie wykorzystać je przeciw niemu. Jest przebiegła, nieprzewidywalna i bardzo ostrożna. Wierna wobec pracodawców, gotowa wbić im nóż w plecy. Bądź w serce. Wszystko jedno. Zależy jej jedynie na własnych korzyściach i dobrze czuje się wśród osób jej podobnych.
Nigdy się nie waha. Nie zna litości ani współczucia. Nie dba o uczucia wyższe. Nie stroni od dobrej zabawy, alkoholu, burd oraz cielesnych uciech, lecz zdaje się, że miast serca ma kawał lodu. Drwi z uczuć innych i uważa je za słabość. Odznacza się arogancją.
Pomimo tego, niekiedy jej zachowanie, sposób mówienia czy bycia, świadczy o tym, że wychowała się w rodzinie o wyższym statusie społecznym. Paradoksalnie gardzi takowymi ludźmi i zadaje się z nimi tylko dla interesów.
Historia:
Khalessi przyszła na świat jak każde normalne dziecko i jak każdy noworodek darła się w niebogłosy. Matka nie zdążyła nacieszyć się swym maleństwem, ponieważ w kilka dni po porodzie zmarła na zarazę, jaka dziesiątkowała ludzi mieszkających w dzielnicy nędzy i brudu.
Stąd też wyprowadzono dziewczynkę, po którą zgłosiła się gwardia w postaci jednego strażnika, służącego jednej z pomniejszych, acz szlacheckich, rodzin. Był to dziw nad dziwy, mimo że wszyscy wiedzieli o tym, kto dziecko spłodził. Najstarszy z synów Barethornów pozwolił sobie poszaleć w burdelu i wyszło, jak wyszło. Zaś Pan ojciec postanowił pierworodnego pokarać, okrywając go hańbą posiadania bękarta.
Przyjęcie do szlacheckiej rodziny życia dziewczynce nie ułatwiło. Żona młodego lorda z niechęcią odnosiła się do córki, ojciec nigdy nie miał dla niej czasu i jedyne co, to rodzeństwo tolerowało ją jako-tako. Nadano jej dwa imiona, oba godne panienki Barethorn. Khalessi Shae’evryn. I jak na panienkę Barethorn przystało, otrzymała wykształcenie, lecz wraz z wiekiem, chłopcy szli uczyć się fechtunku, zaś dziewczęta zasiadały z igłą i kordonkiem, by wyszywać chustki. Co, jak co, ale dla Khalessi Shae’evryn nie istniała gorsza kara. Unikanie lekcji haftowania czy dworskiej etykiety wzięła sobie za punkt honoru. Z początku puszczała się w szalone galopy na swym gniadku, a potem podpatrywała z ukrycia lekcje walki swych braci. W efekcie zażądała od ojca podobnych zajęć, a była w tym tak nieugięta, iż zmęczony nieustępliwością córki lord zgodził się na wszystko, byleby tylko bękart dał mu spokój.
Lata mijały, Khalessi rosła i chowała się zdrowo, ćwicząc z braćmi fechtunek i strzelanie z łuku, udowadniając niejednokrotnie ponadprzeciętny talent w tym zakresie. W pojedynkach rozkładała swych braci na łopatki, a wówczas jej wzrok nabierał dziwnego wyrazu, lśniąc niezdrowo.
Przyszedł ostatecznie czas taki, kiedy dziewczyna poirytowana lekceważeniem macochy, pozwoliła sobie poszukać prawdziwej matki. Po ostrej wymianie zdań z żoną ojca, Khalessi zeszła do dzielnicy nędzy i brudu wszelakiego. Odszukała burdel, wypytała o dziwkę, która powiła dziecko – córkę, którą zabrano do zamku na Wzgórzu. Matki jednak nie dane było jej poznać. Od lat już nie żyła… Jednak dziewczynka nie była jej jedynym dzieckiem. Uczeń tutejszego kowala…tak – ten był synem nieboszczki…Synem. Starszym bratem Khalessi.
Wiele bezsennych nocy minęło, nim pół-lordówna zdecydowała się brata odnaleźć. Z początku Bronn, nie chciał wierzyć w jakiekolwiek pokrewieństwo miedzy nimi, choć nikt nie mógł zaprzeczyć, nawet on, sam, że byli podobni do siebie jak dwie krople wody. Niezależna i zbuntowana Khalessi spędzała ze swym plebejskim bratem coraz więcej czasu. A Bronn do prawych i dobrych nie należał. Nosił w sercu coś takiego, co również budziło się w dziewczynie. Dziwny mrok, dziwaczna chęć czynienia zła. I przede wszystkim gniew. Wykuł on w tajemnicy Brew - miecz dla Khalessi, by mogła zabijać nim swych wrogów. Była to chwila bardzo doniosła. Ogień z pieca padał na ich przejęte i podekscytowane twarze. W półmroku błyszczały obojgu czarne jak węgle oczy. Bronn zostałby niechybnie zakuty w dyby za wykonaną na boku robotę, a Khalessi za samą znajomość z uczniem kowala - zamknięta w zamku. Zresztą osiągnąwszy szesnaście lat, miała wkrótce poznać jakiegoś rycerzyka, który pojąłby ją za żonę. Tylko, kto zechciałby dziewczę, które nie znało ogłady, a zachęcić mogło jedynie nieprzeciętną urodą? Tak…była to chwila szczególna. Wiążąca rodzeństwo na całe życie. Bronn ujął dłonią twarz siostry. Khalessi nie protestowała, kiedy zaczął ją całować. Więcej – oddawała mu każdą z pieszczot. W półmroku, na kamienne posadzce kuźni, rozległ się brzęk klingi upadającej na podłogę…
Khalessi nie przychodziła do Bronna już tak często, a kiedy to robiła, rzucali miedzy sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nie, nie dziś. Więc jutro. Spotykali się po północy w ciemnej kuźni i kochali się zapamiętale. Oboje nosili Mrok w sercach, nie widzieli w swej miłości nic złego. Bynajmniej nie wynikało to z prostej niewiedzy… Działo się tak do momentu, kiedy wkrótce zostali nakryci przez starego kowala. Bronn zdążył jedynie dać siostrze medalik, który nabył specjalnie dla niej w dowodzie miłości – chorej, bo chorej – ale niezwykle namiętnej i gorącej. Dnia następnego został ścięty. A Khalessi wygnana.
Kolejne lata mijały. Nosząc zło w sercu i nienawiść w czystej postaci dla lordowskiej rodziny, która zburzyła jej świat, poprzysięgła zemstę. Długo podróżowała ostępami. Wszczynała burdy, nadużywała alkoholu, ale nigdy już nie zaznała kochanka, chowając czystą pamięć o bracie i co wieczór całując podarowany medalik. Trenowała walkę z własnym cieniem. Tańczyła z mieczem tak długo, dopóki nie zemdlała z przemęczenia. Niekiedy napadała na osamotnionych podróżnych, bawiąc się z nimi w polowanie. Gra ta polegała na rozbrojeniu ofiary, która wypuszczona w las, miała godzinę, by uciec łowcy. Khalessi bardzo podobał się strach w oczach swych ofiar. Zwłaszcza, kiedy błagały o litość… Nikomu nie udało się wyjść żywym z tej śmiertelnej zabawy, która setnie cieszyła dziewczynę. Krew plamiła ostrze Brwi. Krew, którą Khalessi smakowała, czekając jedynie na jedno – skosztowanie błękitnej krwi Barethornów…
Dodatkowe informacje i uwagi: Khalessi posiada złoty medalik, który nosi schowany pod ubraniem. Jest prezentem od brata i jednocześnie stanowi po nim pamiątkę. Ma dużą wartość duchową dla Barethornówny.